Czy marihuana faktycznie rozleniwia? W końcu kto zna odpowiedź na to pytanie, jeśli nie legenda polskiego hip-hopu mocno kojarzona z konopiami?

Nawet jeśli nie jesteś użytkownikiem konopi, to znajdziesz w tym odcinku coś dla siebie. Były dygresje między innymi na temat tego czym jest szczęście lub sukces, a także co łączy politykę i parówki.

Podoba Ci się to, co robię?

Wesprzyj Otwieramy Oczy!

Otwieramy Oczy to projekt stricte aktywistyczny. Żadna z platform, na której jestem nie pozwala mi zarabiać. Nie to zresztą jest moim priorytetem. Jest nim pomoc chorym, pokazywanie innowacyjnej drogi biznesowej ludziom, czy otwieranie oczu sceptykom. Często wyjeżdżam w celach aktywistycznych, realizuję projekty i wkładam w to wszystko mnóstwo czasu. Środki finansowe są mi potrzebne, żebym mógł po prostu dalej działać lub robić to jeszcze mocniej. Jeśli podoba Ci się to, co robię i korzystasz regularnie z moich materiałów, będę niesamowicie wdzięczny za pomoc w rozwoju Otwieramy Oczy, co jest jednoznaczne ze wzrostem świadomości społecznej.

 

Podcast do czytania

Aktywizm przybiera różne formy. Mogą to być całe społeczności działające na zasadzie takiej, na jakiej działają Wolne Konopie – czyli praktycznie każda możliwa forma aktywizmu jest promowana. Mogą to być działania które podejmuję na przykład ja, Mops czy Mestosław, mając swoje kanały, dzięki którym edukujemy społeczeństwo, pokazujemy prawdę o marihuanie. Może przybierać formę zbierania podpisów czy edukacji kolegi, koleżanki, znajomej. Ale może to też być muzyka – i o tym sobie dzisiaj porozmawiam z legendą polskiej muzyki hip hop – z Włodim!

Dowiecie się czy marihuana rozleniwia, jaki ma wpływ na twórczość artysty, ale też co łączy np. politykę i parówki. Na koniec opowiem też o ciekawej współpracy którą nawiązałem, ale dotrwaj do końca! Mam coś dla Ciebie, naprawdę będzie warto.

Jest to też pierwsza rocznica podcastu Otwieramy Oczy. Także cieszę się, że nagrywam dzisiaj, a raczej, że Ty słuchasz dzisiaj podcastu z tak wyjątkowym gościem. Ja nazywam się Mateusz Zbojna, a słuchasz podcastu Otwieramy oczy. Serdecznie zapraszam!

Mateusz: Cześć Włodi!

Włodi: Cześć, witam.

– Bardzo mi miło, że wpadłeś. Bardzo się cieszę, naprawdę. Chciałem zacząć od Twojej odmiany, którą niedawno udało Tobie, Wam w zasadzie stworzyć. Chciałem spytać po pierwsze o nazwę, bo widziałem, że robocza to Szekspir Haze i nie wiem czy to już jest faktyczna nazwa?

– Chyba przyklepiemy tą nazwę. Natomiast powiedzenie, że to jest moja odmiana nie do końca jest prawdą. Można powiedzieć, że będę twarzą tego. W komentarzach przeczytałem też dużo informacji od specjalistów, którzy się na tym znają, że stworzenie własnej odmiany nie jest takim czymś hop-siup. To są lata pracy, genetyki, porównań, badań z lekarzami itd. Żeby powiedzieć, że ma się własną odmianę trzeba spełnić wszystkie warunki. Myślę, że Outlaw Seeds, który się tym zajmują, czy Dr. Bania, który mi pomaga we wszystkim, wiedzą jak to zrobić. Ten cały proces, pewnie nie tak aż skomplikowany, musi się dokonać żeby można było coś nazwać swoim. Stwierdziliśmy, że skoro na świecie dzieją się takie sytuacje, że można coś takiego zrobić i nazwać po swojemu to skorzystamy. Narazie prawo w Polsce pozwala sprzedawać pestki (nasiona) jako okazy kolekcjonerskie i tak będziemy to robić. Tylko tak będzie można to dystrybuować. Natomiast myślę, że w miejscach gdzie jest to legalne, ludzie będą mogli sobie sprawdzić jak to wygląda. Nazwa nam się spodobała taka, bo w jakimś numerze nawijałem się „służewiecki Szekspir”. Bawiliśmy się słowem i fajnie byłoby to wykorzystać. Szkoda, że nie ma tutaj ludzi, którzy własnym rękami się tym zajmowali, bo mogliby opowiedzieć o tym od strony technicznej. Jak to wyglądało, jak tym się zajmują. Staramy się to teraz ubrać w taką formę, żeby można było to gdzieś rozprowadzać w Polsce w formie nasionka.

– Może z nimi pogadam. Nie wiem, czy w ogóle możesz odpowiedzieć na to pytanie, ale wydaje mi się, że stworzenie odmiany w Polsce, gdzie jest to jednak nielegalne, jest trochę trudnie, nie?

– Tak, dlatego to się nie dzieje w Polsce. Odmiana jest tworzona w Hiszpanii gdzie znajduje się firma i ludzie zajmujący się nią. Więc dzieje się to w miejscu, gdzie jest to legalne, gdzie można robić to legalnie i jest to pod większą kontrolą. My dostaniemy nasiona od producenta i będziemy dystrybuować w formie kolekcjonerskiej.

– Czyli ogólnie, wszystko legalnie.

– Tak, tak, jak najbardziej. Inaczej bym się tego nie podjął. Jeszcze powiedzieć o tym oficjalnie – to już musiałbym być kompletnym idiotą.

– W Warszawie, tutaj, chodźcie zobaczyć, jakie mamy fajne krzaki! Bez sensu. Spoko. A jest to już sprzedawane czy jeszcze nie?

– Nie. Narazie badamy w jakiej formie to sprzedawać, kto by się zajął dystrybucją i gdzie można by to umieścić. Tworzymy szatę graficzną, opakowanie. Pomysł, jak to ludziom zakomunikować.

– Rozumiem. Ten temat chciałem poruszyć bo mnie sam w sobie ciekawił. Chciałbym też poruszyć teraz inny. Mianowicie, to o czym przed chwilą rozmawialiśmy jak jeszcze nie nagrywaliśmy. Czy marihuana rozleniwia? Tutaj z dwóch aspektów. Pierwszy – czy w ogóle rozleniwia? Ile lat palisz?

– Mam 45 lat. Pierwszy raz zapaliłem marihuanę jak miałem lat 16.

– I co, utożsamiasz się z tym, jak przedstawia się dzisiaj typowego jaracza?

– To jest bardzo krzywdzący stereotyp, bo można w kontrze przedstawić bardzo wiele ludzi sukcesu.

– Właśnie.

– I co jest miarą tego sukcesu? Jeżeli wsadzimy to w kategorie takie bardzo ogólne, powiedzmy duża suma na koncie, osiągnięcia w sferze ambicji, spełnienie marzeń to mogę mnóstwo ludzi wymienić na całym świecie. Ze świata muzyki, ze świata sportu, ze świata filmu nawet.

– Ci ludzie są wszędzie po prostu.

– Są wszędzie – Ci którzy osiągnęli sukces, którzy nie boją się w jakiś sposób propagować marihuany i twierdzić, że to odegrało jakąś rolę w ich życiu. Czy rozleniwia? Każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Są momenty w których można stwierdzić, że rozleniwia. Ale wszystko leży w Twojej naturze. Ja uważam, że marihuana jako zioło, jest bardzo kompatybilna z Twoją naturą. Wyostrza wszystko co jest w Tobie, wszystkie Twoje cechy, pozytywne czy negatywne, staną się bardzo czyste, nawet mogą się wzmocnić. Więc jeżeli masz w sobie tendencje do bycia leniwym, do olewania rzeczy i do odkładania czegoś na później, to wydaje mi się, że jak będziesz palaczem to może to wzrosnąć. Może się wcale nie zmienić na lepsze, nagle nie zaczniesz być aktywny, wręcz odwrotnie. Ale jeżeli jesteś człowiekiem z natury ciekawym, z natury lubisz zdobywać wiedzę, z natury interesuje Cię Twoje środowisko, otoczenie, społeczeństwo itd., to marihuana może zwiększyć Twoją ciekawość, spektrum zainteresowań, kontakty z ludźmi. Ja mogę się wypowiedzieć w sferze muzyki. Muzyka dla mnie tworzona w towarzystwie marihuany, w tym stanie, jest bardzo kompatybilna. Bardzo wiele sfer się otwiera. Nie mówię, że nie otworzyłyby się one gdybym nie palił. Wiele osób które nie pali, robi świetną muzykę, więc nie jest to warunek, żeby zrobić coś dobrego. Natomiast uważam, że marihuana jest napewno bardzo pomocna w tym i dobrze współgra. Można też wymienić osoby, które sobie przegrały życie paląc jointy w takich ilościach, że nie mogli ogarnąć innych rzeczy i nie mogli potem sobie wrócić do czegoś. Napewno się znajdą i tacy. Moglibyśmy, tak jak wcześniej rozmawialiśmy, wymienić każdą jakąś rzecz w życiu, z którą można się na tyle zazębić, zapętlić , że nic w życiu więcej nie osiągniesz i to jest odpowiedź moja. To leży gdzieś w Tobie, tak naprawdę.

– Faktycznie. Ja mam tak przykładowo, że palę tak naprawdę tylko wieczorami bo wiem, że jestem w ogóle nieproduktywny w tym stanie. Jakbym w pracy miał coś zrobić to nie widziałbym kompletnie sensu w tym. Nie zrobiłbym tego po prostu dobrze. Albo w ogóle bym nic nie zrobił. Więc ja mam tak, że lubię sobie zapalić czy zawapować wieczorem. Tak jak mówisz, zależy to od człowieka.

– I od tego co robi.

– Tak, też.

– Na różne rzeczy możesz sobie pozwolić. Ktoś robi muzykę i wchodzi o 9 rano do studia i chce sobie o 9 rano zapalić jointa. O 15 ma wszystko skończone co sobie założył. Idzie sobie zjeść obiad. I to są dla niego 2 fazy dnia, wieczorem wraca do domu i znowu zapali i nadal robi to co chce robić, nie odcina go to od rzeczywistości. Nie staje się to jedyną rzeczą, którą w życiu robi. Uważam, że każdy musi to sam wyczuć. Nie możemy też, nadawać jakiegoś konkretnego obrazu temu, bo to jest bardzo indywidualne, tak mi się wydaje. Tak jak Ty powiedziałeś, palisz sobie wieczorami, bo jesteś może szczery z tym wszystkim i uważasz, że zapalenie w dzień byłoby dla Ciebie nie w porządku. A są ludzie którzy już wieczorem nie palą, a palą w dzień. Wieczorem już tej osobie się nie chce, bo już sobie zapaliła w dzień. To co robi w ciągu dnia mu nie przeszkadza przykładowo.

– Tak jak Tobie zapewne.

– Tak, tak jak mi. Ja nie jestem przykładem. Ja jestem palaczem permanentnym. Nie znam zbyt wielu osób, które też tak robi i byłyby bardziej aktywne i produktywne ode mnie. Co dla mnie jest pewnego rodzaju motorem napędowym. Ja lubię przebywać wśród osób, które coś robią, mają w życiu jakiś cel i wykonują pewne czynności w tym kierunku, osiągają satysfakcję, są weseli. Takich ja znam palaczy. Niewielu, ale znam też paru takich, którzy nic nie robią w życiu, ale głównie spotykam ludzi, którzy generalnie są spełnieni.

– Tak naprawdę ktoś może nic nie robić w ogóle nie pijąc, nie paląc.

– Oczywiście, są ludzie którzy nie umieją się ogarnąć w życiu, nie mają żadnego pomysłu.

– Jest to bardziej problem w głowie.

– Jest też taki problem jak postrzeganie społeczne. My, w dzisiejszych czasach postrzegamy sukces albo osobę, taką którą możemy postrzegać jako wartą podania jako przykład, jako taką, która jest bardzo produktywna. Może Ci nagle pokazać swój sukces w jakiś sposób. Zrobiłem to, zrobiłem tamto, pracuję po tyle godzin, robię to, tamto. On jest cały czas zajęty, cały czas spływają na niego gratyfikacje za to co wykonał. Gdzieś czytałem taką teorię, którą stworzył japoński biolog. W latach 60. zaczął padać tendencję człowieka do pracowania. Przeprowadził  badania dotyczące tego, że jesteśmy jedynym organizmem na świecie, który pracuje. Stworzył iluzję, w której wykonuje się czynności dzięki którym zdobywa się przedmioty i się je gromadzi. I tak w kółko. Z tym, że kolejne dobra są większe, mniejsze, fajniejsze, mocniejsze, sprawniejsze itd. Wykonuje to tylko człowiek. Zwierzęta wykonują takie czynności, które mają im zapewnić byt. Zdobycie jedzenia, stworzenie schronienia. Nie tworzą struktur, które zajmują im mnóstwo czasu i z punktu widzenia biologii są bezsensu. Poświęcenie mnóstwa energii na rzeczy które generalnie są Ci niepotrzebne, ale dają satysfakcję mentalną. Myślenie o swoim sukcesie, który osiągnąłeś przez całe życie, jest tylko taką satysfakcją mentalną. Fizycznie… w pewnym momencie możesz się nad tym zastanowić i poczuć „ach, jestem zajebisty”. Ale z punktu widzenia biologii jest to nic.

– Tak, masz rację.

– Generalnie liczy się tylko wykonanie codziennych czynności. Takich, które pozwolą Ci być wesołym, zdrowym, mieć dach nad głową. Miarą sukcesu – wracam do pytania czy ktoś jest leniwy po marihuanie czy nie – jest to, co się w społeczeństwie postrzega za sukces. Są ludzie, którzy nie mają wielu dóbr materialnych, żyją na takim mocnym poziomie średnim.

– Mają dwójkę dzieci i są szczęśliwi, bo żona jest zdrowa.

– I wcale się nie czują z tym źle bo sobie to wykalkulowali. Ja jestem trochę z tych osób, które uważają, że najcenniejszą rzeczą na świecie jest to co Ty masz niematerialnego. I tak, nie masz władzy, ale to co posiadasz, to Twój czas. Nie da się go wrócić, nie możesz ani jednej sekundy cofnąć. On jest tylko jeden, nie powtórzy się, chyba, że wierzysz w reinkarnację. Ale według tej tezy nie będziesz pamiętał tego, co się zdarzyło w tym życiu. Czyli tak jakby tego nie było można powiedzieć. Wykorzystanie tego czasu, to na co go poświęcę to pytanie, które sobie jako dziecko zacząłem zadawać. Olewałem szkołę, gdy nie chciałem chodzić do szkoły, gdy uważałem, że edukacja w szkole jest dla mnie beznadziejna. Ja nie chcę tej wiedzy, co mnie to interesuje co oni mnie tutaj próbują nauczyć. Twierdziłem, że mnie interesuje taka czy inna dziedzina, powiedzmy historia, archeologia czy fizyka związana z muzyką. Fale dźwiękowe całe życie mnie interesowały. W tych dziedzinach zgłębiałem swoją wiedzę. Taką, jaką sam chciałem. Nikt mnie do tego nie zmuszał. Szukałem, grzebałem, dogadywałem się z ludźmi, którzy mieli podobne zainteresowania i tak ją poszerzałem. Poświęcam czas na to co chcę, a nie na to czego nie chcę.

– Właśnie.

– Nie wszyscy mają ten wybór. Nie wszyscy potrafią albo chcą w ten sposób postawić się rzeczywistości i się z nią skonfrontować. Niektórzy mogą nawet świadomie poświęcić swój czas. Oddać dobrowolnie 8 godzin swojego czasu i przeznaczyć go na pracę, którą nawet nie do końca lubi. Ale wie, że te 8 godzin finansowo mu zagwarantuje kolejne etapy w życiu, w których spełni swoje marzenia załóżmy. Czasami spotykam się z takim sposobem myślenia. Mi on jest zupełnie obcy. Uważam, że cały czas swój poświęcać będę tylko na to co chciałbym zrealizować, bo drugi raz już nie będę miał szansy.

– Tak, raz się żyje. Bardzo to mądre. Podoba mi się to. Tak naprawdę niedawno stwierdziłem, że biorę się za konopie, bo je lubię. Bezsensu byłoby robić coś innego.

– Zawsze warto jest spróbować.

– Dokładnie. I nie kalkulować, tak mi się wydaje.

– Właśnie. „Co będę z tego miał, co będzie, kiedy to będzie…”

– I „co jak mi się nie uda?”

– A w międzyczasie zaczynasz. Robisz, tak jak intuicja Ci podpowiada. Jeśli mówi, że warto w tym działać i czujesz, że coś się pozytywnego dzieje, to trzeba to robić. Ludzie nie słuchają głosu intuicji, boją się go, tak mi się wydaje.

– Też mi się tak wydaje.

– Bardzo w tych czasach został stłumiony ten wewnętrzny głos człowieka. Powiedzmy chcesz coś zrobić i to działanie dało by Ci największą satysfakcję. Ale zaraz jesteś stemperowany: „ale to Ci nie przyniesie hajsu”; „ale to Ci się nie pozwoli rozwinąć”; „nie założysz rodziny” albo „nie będziesz miał domu” czy czegoś tam. I zaczynasz rezygnować.

– Ostatnio z kimś rozmawiałem, nie pamiętam z kim ani dokładnie pasji czy raczej zawodu osoby, o której opowiem. Ktoś mi powiedział, że ma znajomego, który jest testerem herbat czy jakiegoś innego specyficznego typu napoju. I rzucił tekstem „po co to w ogóle, co mu to da”. Ja powiedziałem „a myślisz, że lubi to?”. „No lubi, ale po co to robić” odpowiedział mi. Uważam, że jeżeli to lubi to w czym problem? W dodatku idzie mu to dobrze. Właśnie, à propos tego sukcesu, jeżeli ktoś się przyłoży i będzie czuł, że robi to dobrze, że jest zaangażowany, to sukces przyjdzie.

– Może zostać specjalistą w dziedzinie herbaty. Mieć ogromną satysfakcję z tego, że umie o niej opowiedzieć. I mieć poczucie takie poczucie smaku, jakiego ktoś inny nie ma. I umieć opisać ten smak w taki sposób, w jaki inni nie umieją.

– Jak to lubi to niech to robi.

– Oczywiście. Uważam, że taka specjalizacja jest fajna. Można być perfekcyjnym w czymś.

– Tak, w takich undergroundowych rzeczach. To też jest fajne.

– Tak jest.

– Spoko. Poruszyłeś wcześniej kwestię, związaną z tym, że marihuana pomaga Ci w muzyce. Dasz radę to jakoś rozwinąć? Jaki jest wpływ konopi na Twoją twórczość na przestrzeni całej Twojej historii muzycznej?

– W sumie hip hop, rap i muzyka którą ja robię to są chyba jedyne gatunki, które tak mocno manifestują obecność marihuany w kulturze i sferach około kulturalnych. Nie znam drugiej takiej, przychodzi mi teraz na myśl reggae.

– Tak. Ale te gatunki są chyba jakoś powiązane?

– Pewnie tak. Na kontynencie Amerykańskim i w Londynie, muzyka reggae istniała naturalnie. Londyn był takim miejscem dlatego, że Kingston miało jakieś tam połączenia. Zapewne z racji tego, że chyba był kiedyś tak jak cała Jamajka pod jurysdykcją brytyjską. Dużo jamajczyków mieszkało w Londynie. Nawet w latach 50. już. To miało ogromny wpływ na to jak brzmi muzyka brytyjska. Kultura jamajska przeniosła nazwijmy to sakralny wizerunek marihuany na muzykę. W tym odłamie rastafariańskim marihuana odgrywa rolę świętej rośliny używanej w rytuałach, opisana jest w księdze. Myślę, że opisywanie tej rośliny w superlatywach, ukazywanie jej dobrych cech dla człowieka, na początku wzięło się z muzyki reggae. A w reggae wydaje mi się, że wzięło się z kultury rastafariańskiej istniejącej w Etiopii, która potem naturalnie przeniosła się na Jamajkę. I tam przez wielu ta idea została wypromowana. Bob Marley jest najlepszym przykładem. Najbardziej komercyjną i znaną postacią, która ideologię rastafariańską wypromowała na świat. Rap był jednak drugim gatunkiem, który oficjalnie do tego się przyznawał. Stąd takie było porównanie. Ja słuchałem w 93. i 94., jak miałem 19-20 lat Cypress Hill i Dr Dre. Słuchaliśmy pierwszych ekip z LA, które poruszały tematy konopne. Oficjalnie można sobie było posłuchać całych płyt, np. Black Sunday, Cypress Hill. To były dla mnie momenty inspirujące. Mówię kurde, są goście, jarają cały dzień, ja chcę taki jak oni. Robić rap, jarać sobie cały czas baciki i żyć sobie na luzie. Bardzo miałem gówniarski pogląd na to. Ale w pewnym sensie mocno mnie to zainspirowało. Pomyślałem, że można robić co się chce, nie trzeba tego separować. Tak to powstało. Trudno jest opisać wpływ marihuany na muzykę, bo to jest bardzo indywidualna sprawa. Znam nawet metalowców, którzy grają, jarają jointy i ich muzyka też im fajnie brzmi po tym. Nie ma tak, że powstaje jakiś określony rodzaj muzyki pod wpływem marihuany. Wydaje mi się, że sama muzyka, same dźwięki są wtedy bliższe. Może nie łatwiejsze, bo to odrazu by implikowało, że człowiek jest ułomny bez jointów, a to nie prawda.

– Ale muzyka fajnie w tym stanie brzmi.

– Fajnie brzmi i pozwala na pewne obszary ciekawiej spojrzeć, tak uważam.

– Ja lubię do filharmonii pójść pod wpływem kannabinoidów mówiąc kolokwialnie. Chociaż dawno nie byłem.

– To napewno robi wrażenie. Duża ilość ludzi grająca razem, w tym samym momencie na instrumentach.

– I jeszcze ta „wczuta”, że tak powiem. Widać, że oni to czują. Są tą muzyką. A Ty siedzisz pod wrażeniem te 3h.

– Dokładnie. I mało kto by Cię posądzał – palacza jointów – o to, że chadzasz do filharmonii posłuchać muzyki.

– Właśnie.

– Raczej by Cię posądzili o to, że idziesz na ławkę z browarem i słuchasz jakiegoś tam chłystka, co rapuje sobie do bitu. A jest bardzo szerokie spektrum ludzi, które słucha zupełnie innych rzeczy.

– Jest. Ale nie masz tak, że biorąc pod uwagę, że ta muzyka fajnie brzmi, jak się jest po marihuanie, że, bity jakieś sobie wybierasz pod wpływem czy coś takiego?

– Selekcja muzyki jest taka: słucham bitów w dwóch stanach. Słucham jak przed zapaleniem jeszcze, a ostatecznie bity wybieram jak jaram jointy. I to też ma napewno wpływ na to, jak one brzmią. Nie lubię hałaśliwych bitów, nie lubię dźwięków, które źle brzmią dla mnie. Tutaj pewnie dużą rolę odgrywa jak czuję dźwięki. Słuchając ludzi, którzy robią muzykę i łączą to z jointami: raperów i muzyków, których znam, można zauważyć, że ich muzyka ma jakiś wspólny element. Łączy się gdzieś w obszarach nazwałbym to szamańskich trochę.

– Mówisz, że nagrywasz po ziole a piszesz na trzeźwo?

– To też nie jest regułą.

– Nie jest?

– Nie, nie. Broń Boże. Nie robię sobie żadnych takich drakońskich reguł: tak jest i już nigdy więcej inaczej nie będzie! Raczej rzadziej się to zdarza. To jest dla mnie, jak wspomniałem wcześniej, taką formą nagrody. Jak coś się stanie rutyną i nie przynosi efektu to trzeba zmienić sposób. Gdzieś przeczytałem, chyba to powiedziała też jakaś mądra głowa. Nie wiem czy nie Einstein nawet. W każdym razie powiedział, że głupotą jest robić codziennie w ten sam sposób i oczekiwać, różnych efektów. Więc jak codziennie robię coś i to nie przynosi efektu to muszę zmienić sposób działania i wtedy to przyniesie efekt. Tak uważam. Przykładowo jeżeli codziennie piszę sobie paląc jointy i po dwóch czy trzech dniach nie przynosi to już efektu to trzeba zmienić sposób i powiedzmy nie palić. Napisać sobie w takim stanie, nagrać to, sprawdzić jak to wygląda na trzeźwo. Robię to po to, aby urozmaicać sobie odczucia.

– A korzystasz z innych substancji psychoaktywnych tworząc muzykę?

Nie. Nawet nie piję alkoholu, nie lubię alkoholu. Uważam, że jest niekompatybilny z marihuaną. Chociaż wiele osób korzysta z tego i z tego w jednym czasie. No nie? Powiedziałbym nawet, że bardzo dużo.

– Piwko i joint? O to chodzi?

– Tak, na przykład. Albo przy takim piątkowym czy sobotnim spotkaniu ze znajomymi, łączą wypicie mocniejszego alkoholu z jointem. Nie dla wszystkich dobrze się to kończy. Dla mnie widać odrazu, że to nie łączy się ze sobą.

– Jak pierwszy raz spróbowałem, no to cóż… Noc się szybko skończyła.

– Jointy lubią dobrze zjeść, jointy lubią dobrą muzykę, ciepłe łóżko.

– Marihuana nie jest taką imprezową używką.

– Zależy co uważamy za imprezę. Jeśli chcemy mieć aktywną imprezę gdzie tańczymy, skaczemy, śmiejemy się – impreza z MTV – to może faktycznie nie do końca. Ale jeżeli chcesz mieć bardziej stateczną imprezę, usiąść, pogadać, powygłupiać się, obejrzeć fajny film, zrobić sobie grilla, usiąść nad wodą to dużo bardziej pasuje. Chociaż i piwko wielu osobom fajnie współgra tutaj. Taki lżejszy alkohol. Natomiast z mojego doświadczenia i przekonania nie jest to fajne. Ja w ogóle nie gustuję w alkoholach żadnych, ten smak mi nie pasuje.

– Dobrze.

– Wydaje mi się, że psychodeliki są jeszcze takimi rzeczami, których warto spróbować. Co jakiś czas albo przynajmniej raz w życiu. Uważam, że takie rzeczy jak np. DMT, LSD czy wzięcie grzybów jest w przysłowiowym sensie „obowiązkowe”. Pomogłoby wielu osobom spojrzeć na rzeczywistość z innej perspektywy i na siebie samego. Takie substancje obnażają wnętrze, człowieka przed sobą samym i warto moim zdaniem zajrzeć w to. Nie bez powodu kultury na całym świecie uważały takie substancje za łącznik ze światem duchowym. Można oczywiście to spłycić tą historię i powiedzieć, że to byli prymitywni ludzie, którzy nie wiedzieli, że zachodzi reakcja chemiczna w mózgu, która powoduje halucynacje. Ale wtedy zakładamy, że nie ma żadnej sfery duchowej w człowieku i wszystko co się dzieje jest reakcją chemiczną i niczym więcej. Ja uważam, że takie rzeczy jak LSD, grzyby czy DMT, które jest substancją od niedawna badaną. Jest w ayahuasce i jeszcze w kilku innych substancjach, które można odnaleźć w kulturach na całym świecie. To są rzeczy o których warto poczytać i zastanowić się nad nimi. Jeżeli miałbyś ochotę zanurzyć się w taki świat duchowy, to uważam, że warto.

– Otwiera to horyzonty w pewnym sensie. Ja nigdy jeszcze… no właśnie, jeszcze. Ja akurat miałem taką zajawkę, żeby zawsze pozostać wiernym Mary Jane. I odmawiałem innych rzeczy. Ale w sumie im jestem starszy tym bardziej dojrzewam do tego, żeby jednak spróbować. Bo można zobaczyć inne rzeczy. I to nie chodzi o sam fakt, że coś się  rusza i jest super.

– Nie można tego postrzegać jako rozrywkę. Bo to nie są substancje do rozrywki takiej w ogólnym słowa tego pojmowaniu. To nie o to chodzi. Często o psychodelikach mówią ludzie, którzy korzystają z nich. Mają jakiś wewnętrzny dysonans albo wewnętrzny problem, który chcieliby rozwiązać. Takiej substancji można użyć jak odpowiednik osobistego psychologa, psychiatry. On będzie sam w Tobie, tak to nazwę z doświadczenia. Nie będziesz musiał iść do żadnej osoby i się uzewnętrzniać, opowiadać o rzeczach, których często mógłbyś się wstydzić. Albo nie chcesz się dzielić swoimi słabościami czy refleksjami z obcą kompletnie Ci osobą i płacić jej jeszcze 3 paki za to. I generalnie wychodzisz stamtąd prawie taki sam jak wszedłeś. Chociaż są też osoby które napewno fajnie pomagają ludziom. W ogóle rozmowa sama w sobie już może pomóc. Ale myślę, że jeżeli umiesz z dystansem podejść do tych substancji to mogą one zastąpić taką terapię. Jednorazowe zażycie ayahuasci czy DMT może spowodować taką zmianę w życiu, że może nie będziesz nawet potrzebował nigdy więcej tej substancji już użyć. Tak uważam.

– Warto spróbować w takim razie.

– Natomiast marihuana dla mnie jest substancją, którą można zażywać permanentnie. I jest czymś takim co może istnieć w życiu człowieka codziennie i wcale nie być dla niego destrukcyjne. Jeżeli ja mógłbym się poddać badaniom klinicznym, zbadaliby mój mózg, moje płuca, mój organizm, to można by było stwierdzić jaki palenie ma wpływ. Tak jak się postrzega tą substancję, to powinienem mieć zdewastowany organizm, być jakimś wrakiem człowieka, nie powinienem pamiętać jak się nazywam. Nie powinienem wiedzieć co robię i zapominać wszystko i nic w życiu nie osiągnąć. A to kompletne zaprzeczenie tego kim jestem. Czytam książki, doskonale pamiętam to, co chcę pamiętać. Cały czas mam w sobie chęć zdobywania wiedzy, zdobywania nowych informacji, weryfikowania świata, tego co jest wokół mnie. Nie jestem stateczną osobą, nie osiadam na laurach, uważam. Wiele rzeczy w życiu można jeszcze zrobić, jestem mega aktywny fizycznie. A źle są postrzegane pod tym kątem osoby, które palą. Ludzie myślą, że siedzisz sobie i marzysz. A to nie prawda. Dobrym przykładem jest joint i sport. To była taka rzecz, która na podwórkach warszawskich – mokotowskich, służewieckich – była czymś powszechnym. Graliśmy w szóstkach w piłkę, jeździliśmy na deskorolkach, na snowboardach i to było łączone z takim rytualnym jaraniem jointów. Jedno nie wyklucza drugiego.

– Ja na rower lubię pójść upalony. W piłkę też się grało.

– Jest wielu sportowców, którzy uważają, że wprowadzenie w dietę kontrolowanego palenia powoduje dobre reakcje organizmu. I niektórzy kulturyści odkrywają, że w spalanie tłuszczy może być zaangażowane THC. Gdy używasz marihuany w odpowiedni, kontrolowany sposób to możesz szybciej schudnąć. Ten stereotyp człowieka, który ma gastro fazę, siedzi, je i nic nie robi to jest tylko mit. Zauważ, że jak prześledzisz sławne osoby, których wielu zna, to większość z nich jest chuda.

– Ty też jesteś szczupły.

– Tak, ja też jestem szczuplak. I Snoop Dog, Wiz Khalifa z bardziej współczesnych. Method Man czy inni znani ze świata rapu to nie są jakieś grubasy którzy jedzą batoniki i chipsiki i siedzą z jointem przed Play Station zgodnie z wizerunkiem nieaktywnego palacza. Jest wręcz odwrotnie. To są aktywne osoby, nawet bardzo. Stworzyli imperia wokół siebie i tego co propagowali. Najlepszym przykładem jest Wiz Khalifa, który ma swoje odmiany w USA. Kush OG, Khalifa OG to jest dość popularne. Tamten rynek się na to otworzył, bo jest to legalne. Powstały ogromne firmy i ogromne konglomeraty działające wokół tego. Nie dość, że są to zawodowcy jako genetycy i hodowcy to zajmują się tym profesjonalnie. Wokół tego jest cały rynek akcesoriów z tym związanych. I profesjonalni lekarze się na tym znają i jest Ci gościu w stanie powiedzieć co jest czym, co robić. Nie musisz się dopytywać jakiegoś kolegi. Idziesz i masz profesjonalną poradę. Wchodzisz do sklepu i nie czujesz się jak jakiś nastygmatyzowany gościu. A tu się okazuje, że pewne rzeczy, z którymi zmagasz się całe życie i próbujesz je w jakiś sposób na własną rękę leczyć albo łagodzić, można traktować marihuaną i może Ci w tym pomóc lekarz. I Można przenieść to już w sferę legalną i kontrolowaną. Ktoś może Ci doradzić jak to zrobić. Możesz dostać normalnie papier, że to co Ci w życiu dolegało, naprawdę zezwala Ci na korzystanie z marihuany. Tak jak powiedziałeś o przykładzie tego człowieka, który miał tą chorobę co grał w bilard, jaka to była choroba?

– Parkinson.

– Parkinson. Przez lata nie grał w bilard, ponieważ nie wiedział, że istnieje substancja, albo nie mógł jej dostać, która mu pozwoliła jak za pstryknięciem palca zniwelować skutki tej choroby. Nie wyleczyć ją, ale zniwelować te najbardziej drastyczne skutki, eliminujące go z normalnego życia. Tu jest podobnie. Też mogę permanentnie używając tej substancji na stałe zniwelować pewne skutki, które są jak brzęczący komar. Możesz je odganiać, ale on zawsze będzie Cię męczył w jakiś sposób. A tu możesz go permanentnie zlikwidować po prostu. Nie ma tego stworzenia. I koniec.

– A robisz sobie przerwy od palenia? W ogóle palisz czy waporyzujesz?

– Palę. Uważam, że waporyzacja jest nieekonomiczna.

– Czyste jointy kręcisz?

– Tak. Ja nie palę tytoniu. Nie lubię tytoniu. Można powiedzieć, że używam dość prymitywnej metody i palę z fifki. Dlatego, że jest dla mnie najbardziej ekonomiczna. Można powiedzieć, że jest zero strat. Jeżeli umiesz ją dobrze wykorzystać, to można zapalić fifkę na jednego bucha i nic się nie zmarnuje. Joint jest najbardziej ekskluzywną formą palenia, dlatego, że przynajmniej 1/4 tego co w joincie idzie w powietrze. Czyli generalnie od strony ekonomicznej dużo strat. Z tego co mogę powiedzieć na podstawie własnych doświadczeń, podczas waporyzacji podgrzewasz susz do temperatury, w której wydziela się samo THC. Jest to dla mnie niepełny stan upalenia. Za przykład podałbym bardzo dobrego mema. Był na nim waporyzator i pen na olejek z czystym THC. I obok była narysowana suszarka do rąk, taka, która jest w publicznej toalecie. I na dole było napisane: nigdy do końca najarany, nigdy do końca nie do końca suchy. I dla osób, którym wystarczy waporyzator, nigdy nie paliły w sposób rekreacyjny albo codzienny, nie mają tego nawyku palenia, to polecałbym waporyzację. To może być całkiem, że tak powiem czyste.

– Tak, jest to delikatne. Zależy od celu spożywania. Czasami chcesz się najarać, obejrzeć głupi film i zasnąć. Czasami chcesz coś innego osiągnąć.

– Tak i to coś konkretnego. Usiąść i przejrzeć papiery. Marihuana też pozwala się sfocusować.

– Albo poszukać czegoś w internecie, np. butów.

– Kiedyś była taka postać – mieszkał u nas na Służewcu. Był w telewizji, chyba można znaleźć fragmenty na Youtube z nim. Wygrał dwa razy program Milion w rozumie. Był taki program kiedyś. Wchodziłeś i odpowiadałeś na setkę czy ileś pytań z wiedzy ogólnej. I jak odpowiedziałeś na pełną pulę tych pytań to wygrywałeś milion. I gościu wygrał dwa razy ten teleturniej. I co powiedział? Powiedział, że używa marihuany do nauki przed turniejem.

– O, to ciekawe.

– On się wtedy koncentruje. Na codzień w ogóle nie używa marihuany. Tylko i wyłącznie do zdobywania informacji. Powoduje to takie sfocusowanie i sklasyfikowanie wiedzy u niego w głowie, że pomyślał, że może to jest sposób. Powiedział o tym oficjalnie, że pali jointy, jak mu zadano pytanie jak on to robi, że ma taką wiedzę. Gościu był obcięty na pieczarę taką, wąsik, sweter turecki taki typowy, nerdzik. W jego inteligentnym sposobie wyrażania się zabrzmiało to zajebiście po prostu.

– I zajebiście, że to powiedział. To też pokazuje, że nie tylko ta przysłowiowa patologia pali.

– Dokładnie. A wydaje mi się, że patologia raczej nie lubi marihuany, bo wycofuje ich z tej działalności w której by chcieli być. Nie mówię tego na podstawie stereotypu, a raczej z własnej obserwacji.

– Było pytanie o przerwy i w końcu nie odpowiedziałeś. Robisz?

– Rzadko. Raczej krótkie.

– A kojarzysz jaką najdłuższą przerwę miałeś?

– Miesiąc.

– Ja miałem najdłuższą 85 dni. Może nieco dłużej.

– Ja znam ludzi, którzy są postrzegani jako tacy naprawdę jaracze. Potrafią z dnia na dzień powiedzieć „nie palę” i nie palić 2 lata. I po dwóch latach z dnia na dzień spotykamy się na jointa. Po 2 latach zapominasz, że gościu nie jara i o tej relacji. A tu nagle pyk.

– Śmiesznie, to nieźle. A czujesz ciśnienie na to, żeby zapalić?

– Trudno powiedzieć. Nie ma co oszukiwać, będzie reakcja organizmu, gdy jesteś permanentnym palaczem i z dnia na dzień chcesz przestać jarać. Nie ma opcji, że nie. Zareaguje w standardowy sposób. Przez pierwsze 2-3 dni będzie Ci trudno zasnąć, będziesz miał dużo więcej energii, ale wieczorem oczy będziesz miał jak sowa, jak pięć złotych. Organizm był przyzwyczajony, że do wieczora, ma tyle THC w sobie, że może na spokojnie iść spać. A tu nagle nie ma, jest zmiana. I to ta zmiana powoduje, że organizm jest czujny. Ja to tak odczuwam. Możesz też mieć przez pierwsze 2-3 dni lekkie zakłócenia apetytu. Będzie dużo mniej Ci się chciało jeść. Jeszcze jedna rzecz, którą zauważyłem, to to, że podnosi się temperatura organizmu. Zaczyna Ci być troszkę bardziej gorąco przez te 2-3 dni. I to są jedyne skutki, 2-3 dni i koniec. Nie ma tak, że organizm w jakiś drastyczny sposób reaguje, że trzęsie się wymiotujesz, głowa Cię boli. Jak jesteś idiotą i nie umiesz sobie pewnych rzeczy w życiu wytłumaczyć to moim zdaniem szlugów nie będziesz mógł rzucić. Ba, szlugi dużo gorzej rzucić niż jakąkolwiek inną rzecz. Każdy palacz wraca do palenia. Ja prawie nie znam osób, które paliły papierosy i już nie palą. Można je wyliczyć na palcach jednej ręki: moja babcia, która paliła do 50 roku życia dwie ramy dziennie i nagle powiedziała: „co ja robię?”. I rzuciła. A poza tym z jedną – dwie osoby znam, które tak, pyk, rzuciły z dnia na dzień. Większość rzucała, nie paliła nawet kilka lat i wracała do palenia z powrotem. Możemy to porównywać do substancji, które wydaje mi się – nie mam dużej wiedzy –  i z tego co czytałem, uzależniają Cię na poziomie komórkowym. Każda przemiana materii jaka zachodzi w komórce, wymiana, jest uzależniona od tej substancji. Jeżeli nikotyny brakuje, to organizm nie będzie funkcjonował dobrze przez długi czas. Dlatego się czuje ten głód tak zwany. Im mocniej substancja działa na organizm, jak przykładowo wszystkie przyspieszacze, dopalacze, tym ta reakcja organizmu będzie mocniejsza. Nie będzie on stanie wykonywać funkcji codziennych bez tej substancji. Na tym, wydaje mi się, polega uzależnienie. Jeżeli ludzie tacy jak ja albo tacy którzy nie palą codziennie nie czują tego to nie może to być destrukcyjne tak bardzo. A poza tym wszyscy wiemy, że nie ma ani jednego przypadku śmiertelnego. Nie da się zapalić na śmierć. Nie ma czegoś takiego. Można zapić się na śmierć, ale tytoniem.

– Można przedawkować, kiedyś o tym czytałem.

– A w dłuższym czasie może doprowadzić Cię do śmierci bo dostaniesz raka płuc. Albo trzustki. Lekarz Ci powie na 100% że to przez jaranie szlugów. Alkohol? Można się zachlać na śmierć. Każdą inną substancję możesz zażyć w takiej ilości, że za 5 minut będziesz już martwy. A marihuana nie jest taka. Wyliczono, że w ciągu godziny, musiałbyś spożyć 2,5 kg, co jest niemożliwe fizycznie. Dlatego demonizacja marihuany jest niesłuszna. Trzeba dać też sobie taką zdroworozsądkowość i nie można tylko i wyłącznie gloryfikować tego. Tak jak powiedzieliśmy na początku i z moich osobistych obserwacji też to wynika, że wszystko zależy od stanu danego człowieka. Jeżeli masz tendencje do bycia leniwym, do zostawiania rzeczy na jutro lub masz tendencję do paranoi, jesteś strachliwy, to może wszystko się wyostrzyć. I wiele osób mówi, że zapali jointa i ma lęki, paranoje. Ta osoba ma je naturalnie w sobie, tylko dopiero teraz je zauważyła. Ta substancja wyostrzyła jego wewnętrzny stan, więc jest zupełnie dla niego nie wskazana.

– Osobiście mam tak, że gdy jestem lekko upalony, to spoko. Ale jak się mocniej upalę wychodzi, że jestem zamknięty w sobie i nie lubię rozmawiać z ludźmi, których nie znam. Zrozumiałem, że faktycznie, kiedyś byłem bardziej otwarty. Ale potem im byłem starszy przestało mi tak zależeć, żeby poznawać nowych ludzi.

– To jest cecha dorosłości. Naprawdę. Jedną z cech dorosłości jest, że zaczynasz bardziej hermetycznie postrzegać swoje towarzystwo. I ogranicza się ono do osób, które są Ci bliższe. A człowiek jak jest młody, taki dzieciak, to pragnie, żeby cały świat zwracał na niego uwagę, pragnie towarzystwa wielu osób. Chce być w wielu miejscach. Później już Ci tak nie zależy, żeby z każdym rozmawiać i zderzać się z tymi światopoglądami, które generalnie czasami Cię nie interesują, albo wręcz wkurwiają. I wtedy wydaje mi się, robi się towarzystwo bardziej hermetyczne, skupione wokół wspólnych zainteresowań. Możesz mieć wtedy mniej znajomych, ale bardziej masz z nimi o czym pogadać. 

– Bardzo możliwe.

– To co powiedziałeś, może być też cechą Twojego charakteru. Jesteś taki i tyle. To nic złego. Teraz jest taki pogląd, że szczęśliwy człowiek, ma być spełniony zawodowo, posiadać mnóstwo sukcesów i permanentnie być zadowolony. Jest taki serial teraz. Chociaż nie będę nikomu Netflixa polecał… Serial jest adaptacją książki jednego z moich ulubionych autorów, Aldous Huxley. Nomen omen, gadaliśmy o substancjach psychodelicznych. On był jednym z pierwszych badaczy LSD. Na sobie między innymi. I w momencie śmierci, nie umiem teraz przytoczyć dlaczego, ale prawdopodobnie cierpiał na jakąś chorobę. Poprosił swoją żonę, kiedy już czuł że umiera, o zapodanie mu dużej dawki LSD. Stwierdził, że to mu pomoże przejść ten traumatyczny moment. Czuł fizyczny ból, ponieważ wiązało się to z chorobą. Adaptacja jego książki to Nowy wspaniały świat. Znana książka, której fabuła opiera się na narkotyku, który znajduje się w społeczeństwie o nazwie soma. Powoduje, że wszyscy są wiecznie szczęśliwi. I gdy tylko przychodzi moment załamania odrazu wyskakuje Ci tableteczka. Bierzesz ją i znów jesteś szczęśliwy. Ludzie nie zauważają tego aspektu, że można mieć dzień w którym jesteś niewesoły. Albo że coś Cię czasem wkurwi. Albo że przyjdzie smutek. Oni uznali, że to jest nienaturalne.

– To jest piękno życia w zasadzie. Raz jesteś smutny a raz szczęśliwy i przez to życie jest przewrotne.

– Dokładnie. Propaguje nam się teraz to, że człowiek spełniony jest wiecznie uśmiechnięty, taki celebryta wręcz. A wszyscy ci, którzy nie mają takiego charakteru, przykładowo osoby, które nie mają dużo znajomych, czują się dobrze w małym gronie osób, nie lubią huku, splendoru, tłumu. Potem myślą sobie: kurde, może ja jestem jakiś zjebany? Wszyscy, o których się mówi, że są ludźmi sukcesu są uśmiechnięci, dobrze ubrani, bogaci. Mi jest dobrze… a może mi nie jest jednak dobrze? Może ja jestem jebnięty? Wiele osób zaczyna tak postrzegać swoją dobrą, ciekawą, wcale nie rozhuczaną osobowość jako ułomną, tak mi się wydaje.

– Tak. Jest taki ogół za którym się powinno teoretycznie dążyć.

– Ja spotykam ludzi z którymi łączy nas między innymi zamiłowanie do marihuany. Ludzi zdystansowanych do tego ogólnego postrzegania sukcesu. Tak jak Ciebie. Teraz się poznaliśmy, ale powiedziałeś mi co robisz, w jaki sposób, jakie masz intencje w tym wszystkim. I to się wiąże z wieloma osobami, które spotykam: z chłopakami z Wolnych konopi, którzy organizują od lat marsze, działają na rzecz tego, żeby w końcu znormalizować i przekonać społeczeństwo, że nie ma się czego bać, że to jest normalne, że samo rozmawianie w kwestii legalności lub nie jest już po prostu absurdem. W świecie muzyki, w świecie programistów, którzy zajmują się grami i światem wirtualnym, także wielu spotykam, z którymi mamy ten wspólny mianownik. Czyli generalnie można powiedzieć, niechęć do dzisiejszego wizerunku sukcesu, tego błysku, blasku, blichtru, znajduję to wśród wszystkich tych ludzi.

– Dla mnie odniesienie sukcesu to robienie tego, co się lubi. Zawodowo. Bo to nie musi przynieść nie wiadomo czego. A sukces ogólnie? Być szczęśliwym.

– Z dnia na dzień po prostu czuć, że jest fajnie, jak się robi to co się chce.

– Właśnie. A tak trochę z innej beczki. Poruszyłeś temat Wolnych konopi i mi się skojarzyło z Zespołem Parlamentarnym do Spraw Legalizacji Marihuany. Czy śledzisz ich poczynania?

– Staram się na bieżąco.

– Co ogólnie uważasz o tym, że politycy się biorą za kwestię marihuany? Lewica, trochę prawicy i ogólnie kilka ugrupowań zajmuje się tym. Co uważasz o tym zespole?

– Trudno mi powiedzieć. Wchodzimy w aspekt polityki. Uważam, że są dwie najbrudniejsze rzeczy na świecie. Polityka i parówki.

– Parówki?

– Tak.

– Bo w parówkach jest wszystko?

– W polityce również.

– Tak, to prawda.

– Takie stwierdzenie kiedyś usłyszałem i uznałem, że jest to strzał w dziesiątkę. Ja zakładam, że części tych polityków, nie jest intencją zrobienie dobrze tej grupie społecznej, która o to prosi, wręcz walczy, błaga od lat. Tylko skorzystanie w jakiś sposób wizerunkowo na tym. Jeżeli oni na tym skorzystają wizerunkowo, a jednocześnie wprowadzą regulacje prawne, które poprawią standard życia komuś, to chuj, niech już tak będzie. Jeżeli w końcu ktoś konkretny z nich da się przekonać. Generalnie słyszałem, że w kuluarach mówi się, że mamy rację, rzeczywiście nie powinno być tak. Ale potem pada: „oficjalnie jakbym o tym powiedział, to moi wyborcy powiedzieliby coś tam i już byłoby po mnie”.

– To jest gra.

– Jak przekonasz dużą część społeczeństwa, to nagle się im odwróci i będą mówili, że palenie jest okej. Trudno mi oceniać intencje polityków w to zaangażowanych, jeżeli są w porządku to super, jeżeli chcą na tym w jakiś sposób skorzystać to trudno. Niech działają. Ludzie którzy za tym latają bezinteresowanie latami moim zdaniem powinni być podawani za przykład, kogoś kto latami działa w tej intencji.

– Na przykład Wolne Konopie.

– I nie czerpią z tego żadnych profitów. To nie są organizacje, które działają jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. WOŚP robi bardzo dużo w oczach społeczeństwa i wielu osób. Robi bardzo dużo dobra i kupuje ten sprzęt, natomiast jest w pewnym stopniu też organizacją, która musi się utrzymać. I część z tych zbiórek pewnie wpływa na utrzymanie. Wolne Konopie nie dość, że działają non-profit to działają na granicy prawnych regulacji. Ludzie mogą się do nich dopierdalać: co on propaguje, co on mówi, nie wolno tego, a on przekonuje ludzi. Przekonuje właśnie, że wolno, że to pomoże, zmieni komfort życia wielu ludziom w całym kraju. Zdekryminalizuje pewne działania. Umówmy się, większość sukcesów policji w świecie narkotyków to są absurdy. Jakby zdekryminalizować wszystkie używki, to by nie mieli co robić. Tak naprawdę mogliby się zając wtedy tym co naprawdę niszczy społeczeństwo i tymi substancjami. Podam za przykład Portugalię, która zdekryminalizowała wszystkie narkotyki. I na początku społeczeństwo było „o Jezu, jak to”. Podobno, nie wiem jak statystyki, zniknęła przestępczość związana z narkotykami. Zniknęły duże grupy, które się tym zajmowały, bo nie ma zarobku. Jak można coś legalnie zrobić, to robią to legalnie. Pewnie się przebranżowują w jakiś sposób, zaczynają działać. Państwo ma nad tym pewną kontrolę, wgląd w sprawę, widzi jak to wygląda. Nie są zapchane więzienia młodymi ludźmi, którzy potknęli się w jakimś momencie w życiu. Nagle idzie na trzy lata do więzienia, bo złapali go po drodze jak miał kokainę w kieszeni. Zamiast pomóc i wytłumaczyć, nakierować, zbadać dlaczego próbował. Najlepsza opcją jest zamknąć go, zmieszać z błotem, nazwać ćpunem, wieśniakiem, chujem itd. I jeszcze na niego płacić miesięcznie, żywić go, prąd, wodę opłacić. I to jest okej. Pewnie rząd Portugalii stwierdził, że jest to bezsensu i zmienili politykę. Zmieniło się podobno w całym kraju, zupełnie inaczej funkcjonuje w tej kwestii. Myślę, że u nas w Polsce mogłoby to przejść, jeżeli dotyczyłoby to tylko i wyłącznie marihuany. Społeczeństwo jest już na tyle świadome, na tyle dużo młodych ludzi już wie co jest pięć, nawet niepalących. Spotykasz się pewnie też z opiniami takimi: „ja nie palę, ale nie mam nic przeciwko”.

– Jasne.

– Gościu zna temat, wie o co chodzi, wie o czym rozmawiamy. I pomimo tego, nawet go to nie interesuje. Podkopuje temat, że jak będzie legalne to wszyscy się na to rzucą i będą jarać kilogramami. Dzieci będą stały w kolejkach do sklepów, pięciolatki już zaczną palić. Jak pięciolatek będzie chciał to teraz pójdzie. I kupi w dodatku jeszcze coś, co mu zaszkodzi.

– Nie wiedząc od kogo. Badania z resztą pokazują, że młodzież nagle nie zaczyna palić. Jest constance albo spada.

– Spada bo jest większa świadomość. Nie ma tego owocu zakazanego. Część ludzi trzymana na smyczy w domach, nagle będzie chciała cały świat zdobyć, bo całe życie zabraniano im wszystkiego.

– Jestem pewien, że gdyby to nie było zakazanym owocem to ja bym nie zaczął palić tak wcześnie. Zacząłem jarać w wieku 14 lat i jestem pewien, że gdyby nie to, to nie interesowałbym się tym po prostu.

– Bardziej to było wow, mam gibona, starsi koledzy jarają.

– Tak, koledzy to robią, ja dwa razy odmówiłem, zaraz będą myśleć, że jestem frajer.

– Dokładnie.

– Także ja bym nie zaczął w tak młodym wieku gdyby to było uregulowane. Dobra, dzięki Ci wielkie.

– Dziękuję.

– Dziękuję, że przyszedłeś. Miło mi się gadało.

– Mi również, dzięki.

– Do usłyszenia i do zobaczenia.

To by było prawie na tyle. Chciałbym jeszcze dodać, z racji, że to była pierwsza rocznica podcastu, że dziękuję Ci serdecznie, że jesteś ze mną od początku, jeśli jesteś ze mną przez ten rok. Jeśli jesteś nawet od miesiąca to dziękuję Ci, że mi ufasz i że słuchasz tego odcinka. To dla mnie wiele znaczy, napędza do działania i każda wiadomość, prośba czy krytyka konstruktywna z Twojej strony jest dla mnie naprawdę ważna. Dziękuję Ci za wszystko, za każdy komentarz, za każde polubienie, za każde udostępnienie odcinka, czy za to, że obserwujesz ten podcast w aplikacji, w której go słuchasz. Dziękuję. Chciałbym też dodać taki fakt. Jak wiecie, z Włodim czy z Mestosławem nagrywałem w Warszawie. Po tym wyjeździe odezwała się do mnie firma CBD Doctor. która pomogła sfinansować mi ten wyjazd, potem montaż odcinka. Jak wiecie ja nie wchodzę we współpracę praktycznie z nikim. Z ręką na sercu przyznam, że 95-98% ofert współpracy odrzuciłem, bo te produkty mnie nie przekonywały. Ale z CBD Doctor jest inaczej. Wysłali mi paczkę produktów, które omówię częściowo w odcinkach. Jak wiecie kończy się seria świątecznych ciekawostek bo zapętlił się rok i nie będę powtarzał tych samych ciekawostek. Zrobię serię recenzji produktów konopnych w odcinkach i na pierwszy rzut idzie CBD Doctor. Będę oceniał prawie każdy produkt. Te produkty wywarły na mnie bardzo duże wrażenie. Mam łuszczycę, a w znakomitej większości to właśnie kosmetyki są u nich w sklepie. Łuszczyca ma to do siebie, że naskórek złuszcza się dużo szybciej niż w przypadku zdrowego człowieka, schodzi biała skóra i są czerwone plamy. Ich produkty zniwelowały problem dość szybko, co dzieje się niezwykle rzadko przy tego typu produktach. Jest to naprawdę jeden z lepszych kosmetyków jakich używałem na moją dolegliwość. Rozdałem też produkty moim znajomym, czy to sportowcom, czy to kobietom, żeby zebrać feedback od nich wszystkich, bo ja nie jestem w stanie ocenić wszystkich. Nie jestem zapalonym sportowcem żeby wiedzieć, czy ta maść będzie dobra, a wiem, że oni będą w stanie. Podszedłem do tego bardzo profesjonalnie, rzetelnie i szczerze. Firma CBD Doctor dała do siebie na zakupy zniżkę 15% na kod otwieramyoczy, także zachęcam Cię naprawdę do zakupu na ich stronie bo ich produkty są naprawdę najwyższej jakości. Firma jest nowa, prowadzą ją Polacy, małżeństwo, rodzinna, mała firma, a produkty są zadziwiające. Zresztą sam/sama sprawdź. 15% na kod otwieramyoczy. Nagram jeszcze ogólny odcinek na temat zmian w podcaście, które nadejdą w maju. Chciałbym Wam też opowiedzieć o sensie tej współpracy, bo jest to sytuacja win-win-win. Oni pomogą mi w rozwoju podcastu, ja pomogę im w promocji, a Wy otrzymacie naprawdę dobry produkt i to jeszcze w dużo niższej cenie. Mam nadzieję, że rocznica zacna, udana. Liczę na to, że za rok kolejna rocznica razem z Tobą! Dziękuję Ci, że jesteś. Robię to dla Ciebie, dla Nas, dla pacjentów. Chciałbym też podziękować moim patronom, bez których ten  projekt by tak hucznie nie działał. Dziękuję Adrian Lewandowski, który tak hojnie wspiera ten podcast. Dziękuję serdecznie Wam wszystkim. To był wyśmienity rok. Następny szykuje się jeszcze lepiej, idą naprawdę grube projekty. Trzymajcie się. Ja nazywam się Mateusz Zbojna, a czytałeś/łaś podcast Otwieramy Oczy. Cześć!